Spacer po Krośnie
Ars longa, vita brevis
Rzeźby
Maciejowi Syrkowi
W zadumie kamiennych cokołów,
światłem spiżowej metafory
spowite dostojeństwo formy.
Pierwotne instynkty
stopione w strukturę dzieła
z kroplą melancholii...
W głębi surowej faktury
przesuwają się
brązowe klatki fotoplastykonu -
migawki umarłego czasu,
oświetlające cienie przemijania.
Obeschły po przedwiosennych roztopach krośnieńskie trotuary, na drzewach pojawiają się pierwsze liście, telewizja odrzuca kolejnym „genialnym’ programem z gatunku „gwiazdy kretyńskich seriali zrobią wszystko za duże pieniądze” a przyjemny powiew wiosennego zefirku zaprasza na spacer w zaułki Królewskiego Wolnego Miasta.
Niedzielne popołudnie leniwie muskane światłocieniem, rzucanym przez powoli ubierające się po zimowej nagości, ledwie co obudzone drzewa, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przenosi nas na dawny Trakt Węgierski. Cóż tam widzimy? Wszędzie zgiełk jak w ulu podczas miodobrania. Wszystko za sprawą miłościwie włodarzącego Krosnem pana burmistrza Feliksa Czajkowskiego. Imć Pan Feliks, gdy tylko objął w Roku Pańskim 1891 zaszczytny urząd burmistrza, postanowił ożywić budownictwo i w tym celu skłonił Radę Miasta do udzielania mieszkańcom kredytów na budowę domów.
Tak zaczęły powstawać podmiejskie dzielnice z otoczonymi pięknymi ogrodami, okazałymi domami przemysłowców, lekarzy, adwokatów, artystów. Jedna z tych willi szczególnie przyciąga wzrok. Dom składa się z parterowej części mieszkalnej oraz dobudowanej okazałej wieżyczki. Fasadę budowli stanowi arkadowa loggia wejściowa wsparta na filarze ozdobionym kompozytowym kapitolem oraz rzeźbioną głową kobiecą. Dopełnieniem wzbudzającym zachwyt jest dekoracja sgraffitowa, przedstawiająca personifikację sztuk pięknych oraz sentencja łacińska – Ars longa vita brevis co w tłumaczeniu oznacza ni mniej ni więcej tylko „Sztuka jest długowieczna a życie jest krótkie”.
Wtajemniczonych nie dziwi piękno tego domostwa, wszak autorem był człowiek wybitny, architekt Jan Sas-Zubrzycki – twórca pojęcia „gotyk nadwiślański”, projektant wielu budowli w tym czterdziestu pięciu kościołów, jeden z najwybitniejszych architektów przełomu XIX i XX wieku. Wieloletnim współpracownikiem Mistrza Jana i autorem ołtarzy oraz wyposażenia budowanych przez niego kościołów był krośnieński rzeźbiarz, absolwent Krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych – Andrzej Lenik. To właśnie on wybudował, z przeznaczeniem na mieszkanie i pracownię rzeźbiarską ten jeden z piękniejszych krośnieńskich budynków. W części parterowej zamieszkał wraz z rodziną artysta a w wieżyczce funkcjonowała słynna pracownia pod nazwą Zakład Artystyczno- Rzeźbiarsko-Snycerski. Sława tej świątyni sztuki sięgała daleko. W Skorowidzu Przemysłowo- Handlowym z roku 1912 możemy przeczytać iż została „odznaczona medalem srebrnym i listem chwalebnym z wystawy kościelnej”, właściciel zaś uhonorowany został „Świadectwami Uznania Przewielebnego Duchowieństwa”. W pracowni wykonywano rzeźby, figury świętych oraz przeróżne zdobienia, chrzcielnice, konfesjonały i elementy wyposażenia, których niepoliczalne ilości możemy spotkać w dziesiątkach kościołów, gmachów publicznych i domów w całym ówczesnym Królestwie Galicji i Lodomerii.
Artystyczna dusza i wrodzone zamiłowanie do prawdziwego piękna sprawiały, że Mistrz Andrzej nie mógł spokojnie przejść obok kiczu, bylejakości i tandety. Podobnie myślało wielu współczesnych mu artystów, między innymi poeta Franciszek Pik- Mirandola, Bolesław Kielski, Jan Szarota, malarze – Seweryn Bieszczad, Bronisław Olszewski, Jan Kazimierz Olpiński, Franciszek Daniszewski, architekt – Napoleon Nawarski. Wszyscy ci wybitni ludzie, uparcie dążyli do podniesienia wrażliwości artystycznej mieszczan i aby „podnosić kulturę estetyczna okolicy i rugować oleodrukową barbaryę z domów prywatnych” powołali w 1908 roku „Towarzystwo Sztuka”, którego siedziba mieściła się w domu znakomitego drukarza krośnieńskiego Wojciecha Lenika przy Placu 3 Maja. „Stowarzyszenie Sztuka” powołało do życia zakład zajmujący się dekorowaniem kościołów, kaplic, malowaniem wnętrz. Malowano również portrety, pejzaże. Projektowano wzory deseni tkackich, dokumentów handlowych. Wydawano pocztówki z widokami Krosna i Korczyny. Artyści prowadzili kursy rysunku dla młodzieży.
Pisarz Adolf Nowaczyński będąc pod ogromnym wrażeniem działalności „Sztuki”, tak napisał o tej grupie artystycznej: „ W małej prowincjonalnej siedzibie powstała kolonia literacka i malarska, zakwitło życie artystyczne. Ludzi wrażliwych na piękno pociągał tu typ miasta z jego ślicznemi i staremi zabytkami i wymarzony spokój i kultura wyższa niż gdziekolwiek w podobnych warunkach i czarujące piękno ziemi. Jest patrzeć na co w Krośnie i można ukochać to na co się patrzy.”
Ucichły młotki snycerskie, stalowe dłuta przestały ciąć lipowe kloce. Po pracowni Andrzeja Lenika pozostały wspomnienia i liczne zapisy na pożółkłych kartkach archiwalnych pism oraz niezliczone dzieła artystycznego rzemiosła, niebywałego kunsztu i dobrego smaku krośnieńskich rzeźbiarzy.
Sztuka jest długowieczna, ale czy życie jest krótkie? Nie zawsze. Inna łacińska sentencja „non omnia moris” wskazuje że można jednak umrzeć niecałkowicie, pozostać w dziełach i pokoleniach. Tak się składa, że w pracowni mistrza Andrzeja Lenika tworzył pewien znakomity rzeźbiarz, wychowanek profesora Konstantego Laszki z krakowskiej akademii – Józef Smoczyński. Właśnie za sprawą pana Jozefa nasz spacer nie zakończy się pod piękną willą przy Trakcie Węgierskim. Wrócimy w czas teraźniejszy i już ulicą Lwowską (dawniej Trakt Węgierski) podrepczemy w ulicę Niepodległości i w kierunku Grodzkiej. Tam w zacisznym zaułka, z dala od ludzkich oczu stoi przytulony do skarpy, tonący w zieleni ogrodu dom oraz pracownia wnuka Józefa Smoczyńskiego, artysty rzeźbiarza Macieja Syrka. To właśnie on jako kilkuletni chłopiec wziął z ręki swojego dziadka po raz pierwszy dłuto. Wzrastanie w otoczeniu ludzi sztuki zaowocowało tym, że w 1975 roku w wieku 24 lat ukończył wydział rzeźby w krakowskiej ASP w pracowni profesora Antoniego Hajdeckiego. Maciej Syrek mocno tkwi korzeniami w ziemi krośnieńskiej, karpackim tyglu kultur. Na jego twórczość ogromny wpływ wywarło zafascynowanie historią, etnografią, filozofią, mistyką Starego Testamentu. Z jego prac emanuje romantyczna poetyka często uzupełniana barokową ornamentyką. Poprzez niedomówienie, uproszczenie kształtu czy przerysowanie szczegółu oraz zróżnicowanie intensywności patyny nadaje swoim pracom swoistej mistycznej tajemniczości. Dzieła krośnieńskiego artysty eksponowane były w wielu krajach i znajdują się w muzeach w Niemczech, USA, Kanadzie, Francji, Austrii Anglii, Szwajcarii, Japonii i Australii.
Kiedy odwiedzam Macieja w jego pracowni, bierze do ręki kawałek brązu, pociera go delikatnie palcami i mówi: „popatrz jaki wspaniały materiał kupiłem”. W jego ogromnych dłoniach stary zepsuty mosiężny zawór, który niebawem z niknie w tyglu i zostanie przetopiony, nabiera mistycznej wartości. Widać wtedy jak ogromna więź łączy tego artystę z jego ulubionym tworzywem. Tak rodzi się inspiracja, zapowiedź przyszłych wzruszeń jakie niesie obcowanie z niepowtarzalną surową formą.
To właśnie tacy ludzie tworzą ducha tego miasta, zapewniają w ciągłości pokoleniowej, że Krosno podobnie jak w czasach ludzi związanych ze „Sztuką” tak i teraz jest nietuzinkowym miastem w magicznym miejscu.
Tadeusz Gajewski