Tadeusz Gajewski
  Wywiad z Wołodymirem Romaniwem
 

Maluję dla ludzi, nie tworzę sztuki dla sztuki – Z Wołodymirem Romaniwem rozmawia Tadeusz Gajewski

Krosno w okresie Autonomii Galicyjskiej znane było z faktu, iż przyciągało w swoje mury ludzi sztuki. Wtedy to działała w naszym grodzie grupa artystyczna pod nazwą Towarzystwo Sztuka. Wiodącą ideą owej grupy skupiającej takich artystów jak Andrzej Lenik, Seweryn Bieszczad, Bronisław Olszewski, Franciszek Daniszewski, było „podnosić kulturę estetyczną okolicy i rugować oleodrukową barbaryę z domów prywatnych”. Pisarz Adolf Nowaczyński będąc pod ogromnym wrażeniem działalności „Sztuki”, tak napisał o tej grupie artystycznej: „ W małej prowincjonalnej siedzibie powstała kolonia literacka i malarska, zakwitło życie artystyczne. Ludzi wrażliwych na piękno pociągał tu typ miasta z jego ślicznemi i staremi zabytkami i wymarzony spokój i kultura wyższa niż gdziekolwiek w podobnych warunkach i czarujące piękno ziemi. Jest patrzeć na co w Krośnie i można ukochać to na co się patrzy”

Od tamtych czasów minęło przeszło sto lat, a Krosno nadal przyciąga ludzi zauroczonych miastem, okolicą, mieszkańcami. Takim człowiekiem jest niewątpliwie artysta malarz, rzeźbiarz Wołodymyr Romaniw, obecnie chyba najbardziej krośnieński z krośnieńskich malarzy. W piątek siedemnastego czerwca odbył się wernisaż wystawy Romaniwa „Dwory Podkarpacia”. Miejsce wystawy nieprzypadkowe – pięknie odrestaurowany park, bogaty w starodrzewy, romantyczny staw i wieczorne kumkanie żab. W samym centrum tego tajemniczego ogrodu podniesiona z ruiny zabytkowa oficyna dworu Jabłonowskich, a wszystko za sprawą nietuzinkowych ludzi, Barbary i Jerzego Stasiczaków, którzy wielkim wysiłkiem, wkładając w to przedsięwzięcie serce i fortunę, przywracają do życia ten nietuzinkowy zespół dworski w Kroscienku Wyżnym.

Wołodia Romaniw jest z ziemią krosnieńską związany od dwudziestu lat, w ciszy swojej pracowni portretuje szarych obywateli, przedsiębiorców, notabli, prałatów, biskupów. Czasem wyrusza w plener by malować, krajobrazy, architekturę. Wielkim wydarzeniem była jego wystawa „Krosno Znane i Nieznane”. Obecna wystawa – „Dwory Podkarpacia”, to bezprecedensowy sukces, takich tłumów jakie przybyły na wernisaż trudno spotkać na innych tego typu imprezach. Zamienienie z Wołodią w tym dniu kilku zdań graniczyło z cudem, artysta był oblegany i rozrywany przez miłośników sztuki. Tak się jednak składa, ze Krośnieński Serwis Informacyjny Neon będąc patronem medialnym tej wystawy miał sposobność przeprowadzenia krótkiego wywiadu.

Tadeusz Gajewski Skąd się wziął rzeźbiarz, malarz, konserwator sztuki Wołodymyr Romaniw?
Wołodia Romaniw Pięćdziesiąt lat temu urodziłem się w Berłohach na Ukrainie i zaraz zabrałem się za rzeźbienie, to tak najkrócej. A tak naprawdę rzeźbić próbowałem od dzieciństwa, później był Instytut Sztuki w Iwanofrankowsku.
T.G. Jesteś Ukraińcem, ale etnicznie należysz do Bojków, ludu, który do lat czterdziestych ubiegłego wieku licznie zamieszkiwał teren Bieszczadów. Czy odczuwasz jakieś związki z kulturą Bojków.
W.R. Oczywiście, skoro tam się urodziłem i spędziłem dzieciństwo, to trudno by było od tej kultury się odizolować. Niestety to mała społeczność i w czasach radzieckich kompletnie nieznana szerszemu ogółowi, wtedy hołubiono huculszczyznę, ze względu na ciekawe stroje oraz region połtawski z uwagi na noszone w tym regionie szarawary. No i dla człowieka radzieckiego Ukraina to szarawary, chyba że ktoś zwiedził te zakątki, to zrozumiał, że to bardzo różnorodny kraj, zróżnicowany kulturowo, etnicznie, widać to w strojach, architekturze cerkiewnej w sztuce ludowej. Niestety w czasach radzieckich królowały przegięcia w jedną i w drugą stronę i nikt nie był zainteresowany propagowaniem drobnych kultur, grup etnicznych.
T.G. Studiowałeś rzeźbę, jednak bardziej znany jesteś jako malarz.
W.R. Oczywiście malarstwa również się uczyłem. Oczywiście więcej maluję niż rzeźbię, bo malarstwo jest bardziej dostępne, wymaga mniejszego nakładu pracy, mniej czasu. Ludzie potrzebują malarstwa a ja pracuję dla ludzi, nie uprawiam sztuki dla sztuki. Oczywiście do rzeźby zawsze wracam, lubię to robić.
T.G. Jak to się stało, że trafiłeś na ziemię krośnieńską?
W.R. To był przypadek, zostałem zaproszony dwadzieścia lat temu by namalować kilka obrazów i tak już wracam. Jakiś czas mieszkałem w Jaśle, później w Krośnie, Iwoniczu. Jednak znowu wróciłem do Krosna, bo lubię to miasto, tu się dobrze czuję. Miałem wiele propozycji wyjazdu w bardziej zamożne regiony, do innych krajów, może tam i lepiej, jednak czuję się związany z tym terenem, tu mam oddanych, sprawdzonych przyjaciół.
T.G. Na Twoich płótnach, akwarelach, pastelach jest mnóstwo Krosna i okolic. Zrobiłeś wspaniałą wystawę „Krosno Znane i Nieznane”, teraz „Dwory Podkarpacia”. Od stu lat nikt tak nie malował tych stron. Czy czujesz się współczesnym Sewerynem Bieszczadem , Stanisławem Bergmanem
W.R. Ujmę to inaczej. Nikt się nie podejmuje tego tematu. Miejscowi malarze tego nie robią, nie szukają osobliwości tej ziemi. Mnie się to podoba i to robię, nie ode mnie zależy kim powinienem się czuć, a jak ludzie tak uznają, to się cieszę. Tutaj jest kopalnia tematów, zarówno w Krośnie jak i na szeroko pojętej ziemi krośnieńskiej, wystarczy patrzeć i widzieć.
T.G. Twoje malarstwo charakteryzuje się ogromnym bogactwem stylów. Malujesz akwarele, pastele, obrazy olejne, akryle, co obraz to inna technika, inny styl. Potrafisz drobnym pędzelkiem odwzorowywać delikatne, koronkowe szczegóły, by po chwili szybkimi zdecydowanymi ruchami, długimi pociągnięciami oddawać nastój w prostej formie. Wiele Twoich płócien pokrywasz grubymi warstwami farby nakładanymi szpachlą, mieszasz przy tym kolory bezpośrednio na płótnie.
W.R. To nie jest skakanie stylami. Każdy obraz wymaga innej techniki. Czasem nastrój tematu wymaga szczegółu, Obraz monumentalny wymaga grubej warstwy i szpachli. Nigdy nie pomijam kolorystyki, ja nawet malując jestem rzeźbiarzem, monumentalizm w malarstwie wymaga przestrzeni, głębi, dzięki szpachli czasem mimo, że maluję z przodu, udaje się uzyskać iluzję bryły. Sztuka w ogóle jest iluzją.

Barbara i Jerzy Stasiczakowie

T.G. Obecna wystawa to tematy silnie związane z nostalgią, przemijaniem, namalowałeś wiele obiektów, których już nie ma, zostały w pamięci. Czy zatrzymywanie na płótnach minionego czasu sprawia ci satysfakcję? Przecież wielu tych dworów, wielu szczegółów już nie ma.
W.R. To wielka satysfakcja, malować to, czego już nie ma, nawet robić domysły, to nie będzie kłamstwem, to sprawia wrażenie historii. Coraz więcej tych budynków się odbudowuje, nie zawsze prawidłowo. Ta architektura odróżnia się od współczesnej swoją wyjątkowością, indywidualnością. Teraz jak pojedziesz do jakiegoś miasta, to jak nie przeczytasz tabliczki miejscowości, to nie wiesz gdzie jesteś, te miasta są jednakowe. Architektura dworska jest prawdziwa, idealnie wkomponowana w krajobraz. Gdy przyjedziesz do zespołu dworskiego, nie możesz się pomylić, jest niepowtarzalny.
T.G. Namalowałeś pałacyk Kaczkowskich. Nie widać na nim wielu współczesnych szczegółów.
W.R. Ja nie jestem dokumentalistą, ja w swoich obrazach chcę przekazać jaka powinna być architektura, czasem nie zauważam niepotrzebnych dodatków, które ktoś kiedyś dobudował, czasem dodaję elementy, których nie ma, choć były, lub powinny być.
T.G. Widzę że czujesz ogromny sentyment do budownictwa dworskiego.
W.R. Tak, mam wielki sentyment. Jak przejeżdżam przez Pisarowce, Nowosielce i jak widzę rusztowania, widzę, że ktoś to remontuje, to serce rośnie. Są też niestety dwory, które po przebudowie w ogóle nie przypominają tego czym były. Stosowanie blacho-dachówek, gipso- kartonów, nienaturalnych sztucznych kolorów, nietrzymanie się pewnych zasad, kanonów, to barbarzyństwo. Dlatego na niektórych obrazach dwory są takie jak powinny wyglądać a nie jak obecnie wyglądają. Wierzę, że ludzie będą wracać do naturalnych kolorów, naturalnych materiałów i te obiekty z czasem odzyskają swój prawdziwy wygląd.
T.G. Co bardziej nawiedzeni artyści, którzy nie tylko w swoich pracach odkształcają świat na przedziwne kosmiczne formy, ale również starają się manifestować swój artyzm przez zwydziwiany ubiór, fryzurę, zarzucają Ci, że jesteś rzemieślnikiem, odwzorowujesz zastaną rzeczywistość. Oni realizmu nie uważają za sztukę.
W.R. Nie mam pretensji do tych artystów. Jeżeli młody artysta się buntuje i poszukuje swojej drogi, to jest naturalne. No ale jeżeli ktoś uważa się za artystę a robi rzeczy nieprzemyślane, czasem sam nie wie co tak naprawdę robi, wtedy trochę dziwi mnie to. Ja nie mam problemu z awangardą, abstrakcją, mogę wszystko odkształcać do woli. Wiem jednak, że ci co potrafią pracować realistycznie, znają zasady położenia kolorów, kompozycji, nie muszą daleko odchodzić, temat jest pod nogami, wtedy myślisz w jakim stylu malować.
T.G. Czyli z malarstwem jest jak z literaturą, jest to reakcja na rzeczywistość, nawet gdy jest to abstrakcja?
W.R. Tak, tylko to musi być przemyślane, nie przypadkowo trójkącik i kwadracik nałożony i ja coś zrobiłem. W wielu przypadkach to jest tak, że sobie zrobiłem a nikt i tak tego nie zrozumie a ja wielkim artystą jestem. Tak niestety nie jest. Ktoś to umie czytać, odbierać. Niech mi zarzucają co chcą. Ja robię swoje, tak jak lubię, tak jak czuję. Najważniejsze w sztuce, żeby nie kłamać, kłamstwo w sztuce jest najgorsze.
T.G. Czyli aby zostać prawdziwym artystą malarzem należy najpierw opanować akademickie podstawy, studium postaci, zasady kompozycji?
W.R. Nie znam nikogo, kto wybudował dom a zaczynał od komina. Trzeba najpierw solidnych fundamentów.
T.G. Było „Krosno znane nieznane”, są „Dwory Podkarpacia”. Co będzie tematem następnej wystawy?
W.R. Następna będzie abstrakcja i awangarda (śmiech)

Wystawa „Dwory Podkarpacia” czynna jest do 8 lipca w godzinach od 10 do 17. Dodatkową atrakcją będzie obecność Wołodymyra Romaniwa, który tam, w tym czasie będzie malował. To niepowtarzalna okazja, aby zobaczyć tego artystę przy pracy, podglądnąć jego warsztat i zadać pytanie. Zapraszamy do Dworu Jabłonowskich w Krościenku Wyżnym.

Rozmawiał Tadeusz Gajewski

 
  stronę odwiedziło już 49620 odwiedzający (111000 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja