Tadeusz Gajewski
  Pojedziemy na łów... pod patronatem Świętego Huberta
 
Jakaś dziwna siła wyciąga człowieka z domowego zacisza, każe odrzucić miękki szlafrok i wygodne kapcie, domaga się aby wzorem naszych praprzodków przemierzać leśne ostępy, obserwować zostawione w miękkim podłożu tropy dzikich zwierząt, nasłuchiwać leśnych odgłosów. Czasem w porannej mgle coś dziwnego zamajaczy na uroczysku. Starzy myśliwi powiadali, że jak ktoś ma fart, może ujrzeć orszak leśnej bogini. Różnych opowieści można się nasłuchać podczas myśliwskich biesiad, a czym więcej dereniowej nalewki na fantazję zadziała, tym barwniejsze są to opowieści. Myśliwi to ludek przesądny, różnym zabobonom i mitom dający wiarę, zawsze wierzący w pomagających im patronów. Na przestrzeni dziejów uzbierało się ich pokaźne grono.


Artemida
Najstarszą opiekunką łowców była starożytna bogini Diana znana też jako Artemida, nazywana była  panią lasów i zwierząt. Wyobraźnia starożytnych przedstawiała ją sobie najczęściej jako łowczynię w krótkiej, zwiewnej szacie niedbale przepasanej w talii, nogi i ręce miała bogini odsłonięte, uzbrojona była w łuk i kołczan ze strzałami, którą to broń podarował jej mityczny kowal Hefajstos. Przemykała po lasach w otoczeniu sfory psów, za nią podążał orszak białych nimf.. polowała na jelenie, zające, dziki. Przedkładała pieczone nad ogniskiem mięso nad ambrozję, a wodę z leśnych źródeł nad nektar. Tak sobie ją wyobrażano, nikt bowiem bezkarnie nie mógł jej zobaczyć. Podobno gdzieś w starożytnej Helladzie znalazł się śmiałek któremu było dane ujrzeć Dianę kąpiącą się w leśnym strumieniu otoczoną pięknymi nimfami. Był to Akteon, wnuk założyciela Teb. Niestety leśna pani nie puściła tego młodemu myśliwemu płazem. Strzepnąwszy na niego kilka kropel wody przemieniła młodzieńca w jelenia. Wtedy własne psy dopadły go i rozszarpały. Okrutna to była władczyni leśnych ostępów. Władca Kalidonu składając ofiary bogom olimpijskim jakimś trafem pominął piękną boginię. Zesłała wtedy do jego krainy potężnego dzika aby pustoszył królewskie ogrody oraz winnice. Ojneus jako pierwszy człowiek za sprawą Dionizosa potrafił uprawiać winorośl. Dziesiątki myśliwych straciło życie od potężnych dziczych kłów, zanim Meleager, syn Ojneusa pokonał dzika.
Kto wie, czy czynione ostatnimi czasy przez liczne watahy dzików, ogromne szkody w uprawach rolnych, zbuchtowane kartofliska, stratowane pola kukurydzy, to nie zemsta demonicznej władczyni dzikiej przyrody za to, że mieszkańcy śródleśnych wsi czci należnej jej nie oddają… Niestety, rolnicy nie bardzo chcą w to wierzyć i pomstują na myśliwych z krośnieńskiej Ponowy, że ci zbyt mało na dziki polują i dopuścili do takiej ich populacji, że niszczą wszystko co na polach urośnie.


Nie pozostało więc nic innego tylko ruszyć w knieje, by uszczuplić populację dzików i lisów dających się we znaki rolnikom. No tak, ale wbrew pozorom osaczenie bardzo mobilnego czarnego zwierza nie jest takie proste. Zawsze w odwodzie mamy przecież świętego patrona, który jak go pokornie poprosić, sprzyja swoim podopiecznym. W chrześcijańskiej Europie znamy dwóch świętych, którzy przez wieki roztaczali opiekę nad myśliwskim ludem. Starszym i już prawie zapomnianym był Święty Eustachy. Zanim stał się chrześcijaninem nazywał się Placyd i był generałem w armii cesarza Trajana. Kiedy podczas polowania ukazał mu się świetlisty krzyż między tykami poroża jelenia, przyjął wiarę w Chrystusa wraz ze swoją rodziną. Żywot Eustachego przypominał biblijnego Hioba. Dosięgła go seria nieszczęść, jednak nie stracił wiary i wkrótce odzyskał podobnie jak Hiob swą dawną pozycję oraz rodzinę. Eustachy, jak to bywało w pierwszych wiekach, zginął śmiercią męczeńską odmówiwszy cesarzowi złożenia pogańskiej ofiary. Najpierw został rzucony lwom na pożarcie, lecz zwierzęta te nie zrobiły mu krzywdy, przeto zapakowano go do byka z brązu i upieczono. W 1969 roku papież Paweł VI usunął Św. Eustachego z kalendarza liturgicznego. Czczony jest nadal w Cerkwi prawosławnej.
Oficjalnym patronem Polskiego Związku Łowieckiego jest Święty Hubert. Urodził się prawdopodobnie w 655 roku. Miejsca urodzenia naszego patrona dokładnego nie znamy. Przekazy mówią, że pochodził z książęcej brabanckiej rodziny. Brabancja to historyczna nazwa krainy rozciągającej się w dolnym dorzeczu Mozy i Renu, na północny – wschód od górskiego, lesistego pasma gór Ardenów – dziś terytorium leżące częściowo w Belgii i Holandii.




Św. Hubert
W młodości Hubertus był zapalonym myśliwym. Legenda głosi, że polującemu w Wielki Piątek 695 r. Hubertowi objawił się dorodny biały jeleń, w którego rozłożystym porożu jaśniał gorejący Krzyż. Przestraszony cudownym objawieniem Hubert usłyszał głos samego Chrystusa, który nakazał, by porzucił niezwłocznie pogaństwo, uciechy i rozpustę, oraz przeszedł na Bożą służbę. Wziął sobie Hubert to do serca. Porzucił światowe życie. Udał się do Maastricht by pod okiem biskupa Lamberta do służby tej się sposobić. Po śmierci swego nauczyciela sam został 31 biskupem Maastricht. Wkrótce biskupstwo to i relikwie św. Lamberta przeniósł do pobliskiego Liege – dziś około 250 tysięcznego miasta w katolickiej części Belgii. Posiadał Hubertus cudowną stułę, którą dotykając ludzi czy zwierzęta, leczył z wszelkich chorób. Zmarł w 727 roku w Liege, skąd zaczął się szerzyć jego kult. Właśnie tego świętego postanowiliśmy uprosić, aby zapewnił pomyślność w łowach i ustrzegł przed zasadzkami złych duchów, czyhających w leśnych ostępach.

O świtaniu, w pierwszą niedzielę po dniu trzeciego listopada, który to dzień w kalendarzu liturgicznym poświęcony jest Św. Hubertowi z Liege zjechali w lasy rozciągające się nieopodal Woli Jasienickiej myśliwi z krośnieńskiej Ponowy. Miejscem zbiórki był śródleśny przysiółek Poprawka. Pod prowizorycznym zadaszeniem zmontowaliśmy polowy ołtarz, na którym kapelan koła ksiądz prałat Andrzej Pokrywa ustawił naczynia i inne przedmioty liturgiczne, niezbędne do odprawienia polowej Mszy Świętej.
Oprócz myśliwych i naganiaczy w nabożeństwie uczestniczyli licznie mieszkańcy Poprawki.
Poleceni opiece Opatrzności oraz świętego patrona, mogliśmy spokojnie zacząć hubertowskie polowanie. Ruszyła naganka i już po kilkunastu minutach padły pierwsze strzały. Przez moment pomyślałem, że i dla mnie w tym dniu Święty Hubert będzie łaskawy, bo w odległości ok. stu metrów ujrzałem rudego drapieżnika z duża puszystą kitą. Podniosłem strzelbę do oka, niestety przebiegły rudzielec odbił w bok i zniknął w lesie. Po kilku minutach padły następne strzały, chwilę później ucichła naganka. Siąpiący od rana deszcz również dał sobie spokój. Przekazywana po linii myśliwych komenda oznajmiała koniec pędzenia. Pozostało tylko rozładować broń i udać się na miejsce zbiórki wyznaczonej przez prowadzącego. Na miejscu euforia zmieszana z niedowierzaniem schodzących się uczestników polowania. Padło siedem strzałów, wszystkie celne. Pięć dzików i dwa lisy w jednym pędzeniu. Obyczaj nakazuje ułożyć tradycyjny pokot, połamać jedlinę i udekorować nią ubite zwierzęta. Najstarszy rangą myśliwy ułamuje gałązkę i dzieli na trzy części. Jeden kawałek wkłada w pysk zwierzowi, jest to jego symboliczny ostatni kęs, drugi kawałek układa na ranie po kuli. Trzeci kładzie na kapeluszu i wręcza temu, który zwierzę ubił. On zaś wkłada jedlinę za otok swojego kapelusza. Jest to pradawny zwyczaj kultywowany przez polskich myśliwych od wieków. Bohaterem łowów wbrew pozorom nie okazał się żaden z „królów polowania”, człowiekiem, który zebrał największe gratulacje okazał się ksiądz prałat Andrzej Pokrywa. Solidnie odprawiona msza hubertowska przyniosła pożądany skutek. Bardzo zadowoleni byli okoliczni mieszkańcy. Spokojnie wiosną będą mogli uprawić swoje pola. Zgodnie przyznawali, że ostatnio dzików było stanowczo zbyt dużo, aby spokojnie mogły wyżywić się w lesie więc pustoszyły wszelkie uprawy.


W sobotę znowu trzeba będzie iść w knieje. Idzie zima, czas zapełnić paśniki. Zakupione przez myśliwych buraki i kukurydza już czekają na składowisku. Trzeba będzie rozwieść w lasy, aby w mroźne i śnieżne miesiące żaden leśny zwierz nie przymierał głodem.
Darz Bór
Tadeusz Gajewski
 
 
 
  stronę odwiedziło już 51850 odwiedzający (127878 wejścia) tutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja